
15 dzień października
Dawno temu, właśnie tego 15 października, zapytała mnie pacjentka po co co rusz wymyślają jakieś nowe dziwne święta- takie jak to dzisiejsze- Dzień Dziecka Utraconego. Przecież od zawsze kobiety ronią. Oburzyłam się bardzo, pamiętam. I tak wtedy był to dla mnie dzień tych Rodziców, których rodzicielstwo bardzo szybko zostało zakończone…. teraz ten dzień ma dla mnie zupełnie inny wymiar.
Bo to dzień też tych rodzin, które przez lata opiekowały się tymi dziećmi, które były ich całym światem przez 24h/dobę a teraz błyszczą na niebie. Dla rodzin, które żyły poza systemem bo system ich nie chciał, nie widział a teraz muszą wrócić i sobie poradzić. Rodzin, które muszą sobie radzić od zawsze. Rodzin, obok których przechodzi się i spuszcza głowę bo nie wiadomo jak się zachować. A czasem wystarczy chwycić za tą przysłowiową dłoń i być.
Dzień rodzin, których życie nagle zgasło i zostały same. Które w niedzielę musiały puścić tę rączkę, za którą jeszcze w piątek prowadziły córeczkę do przedszkola.
Aż wreszcie przyszło mi dziś, że to też dzień tych Rodziców, którzy opłakują dziecko, które miało biegać, uczyć się i zdobywać Himalaje. Rodziców, którzy muszą opłakać niepełnosprawność swoich dzieci by iść dalej. By móc trzymać to dziecko za rękę i wchodzić razem na te ich Himalaje.
To trudny dzień. Dzień, który każdego roku przynosi mi coś innego. W tym przyniósł dużo trudnych ale bardzo rozwijających rozmów. Wiele nauczył. Wiele mi dał. Dał też spokój. Spokój, którego nie miałam przez wiele lat. Spokój, którego być może ten Rodzic, który teraz koło Ciebie w tramwaju czy korku stoi, szuka. Spokój który może jest tylko pozorny…ale daje nadzieję.
One Comment
irena omegard
Są takie dni w roku, gdy powinniśmy myśleć właśnie o takich rodzinach. Niech czują wsparcie