Boże Narodzenie,  dom,  o życiu,  zima

Nieidealnie idealne. O Adwencie. O Świętach. O marzeniach.

„Co tak pięknie pachnie?” – zapytała. „Święta? Będzie znów Boże Narodzenie?”

„Tak Kochanie już niedługo znowu będzie. ” – odpowiedziałam.

„Jutro?”- pytała dalej

„Nie, Kochanie, jeszcze zostało trochę czasu. Cały Adwent. Jeszcze 22 dni. Jeszcze długo.”- cierpliwie tłumaczyłam to samo kolejny raz. I wiedziałam, że jutro będę odpowiadała znów to samo. I pojutrze i kolejnego dnia.

„Mamo, a będzie bigos? A będzie sernik? A będą mandarynki? Fuj ja nie lubię pomarańczy są kwaśne. Wole mandarynki. Z pomarańczy to sok. A Gwiazdor będzie? Ale ja ma tremę! Może niech przyjdzie jak będę spała? A może niech śpiewa z nami kolędy? A mamo dziadek będzie znów krzyczał? A babcia będzie płakała? A będzie Ciocia A.? A Wujek?”

Zamarłam. Kojarzy. Pamięta. Cudownie! W jej stanie to najpiękniejsze co może być!  Ale dlaczego nie pamięta wielkiego stołu. Białego obrusu, który Wujek polał na dzień dobry barszczem. Złotych świec? Zapachu kaszmiru, złota i mandarynek?  No dobra kapusty z grzybami gdzieś też tam wmieszanej i pieczonego karpia. Choinki i  Preisnera w tle? Uśmiechniętej i zadowolonej rodziny? Przecież co roku tak się staram by te Święta były idealne. By ona miała te idealne święta. A ona pamięta, że dziadek krzyczy a babcia płacze. Ale w sumie czemu  się dziwę? Ja, dorosła kobieta, pamiętam to samo.

Trzydzieści parę lat wcześniej


Wigilijny poranek. Harmider, kłótnie, pośpiech, ba raz nawet wybita szyba w drzwiach! W tle gdzieś kolędy z telewizora. Matka uwijająca się jak w ukropie byle było. Byle było idealnie. Byle dzieci miały święta. Byle było powiedzmy dwanaście potraw. Staje na głowie byle było wieczorem miło, czysto i w miarę spokojnie. W między czasie wpadnie znajomy z życzeniami i prezentami dla dzieci. Jak co roku. Jak co święta. Prawie jak Gwiazdor. Ba jest lepszy niż Gwiazdor bo prezenty ma zawsze prosto z Pewexu.   A wieczorem wszyscy usiądą, najedzą się, odwiną prezenty i padną ze zmęczenia. Bo szybko, bo na ostatnia chwilę. Bo tak trzeba. Bo trzeba z rodziną. I pewnie by chciała ją spędzić z cała rodziną. Z siostrą i jej dzieciakami, z mama i tatą a nawet z teściami. Kiedyś pewnie marzyła o idealnych świętach. Chciała je dać swojej rodzinie. Takie z książek, takie z obrazka. Życie ułożyło się inaczej. Nie miała siły walczyć by było inne. A może tak było jej dobrze? Robiła ile się da by było idealnie. A i jeszcze pasterka. Bo wypada.

Teraz ja

Teraz ja pisze historię. Historię swojej rodziny. Bardzo bym chciała by była idealna. Jak z obrazka. Jak z Instagrama. Takie czasy. Nasze idealne wyobrażenia kształtują nam media społecznościowe. Telewizja. Sąsiedzi. Koledzy z pracy.

Przez lata próbowałam poskładać i posklejać obrazek. Spełnić marzenia Matki. Może moje. Wywiązać się z obowiązków. Czasem się udawało, czasem życie pisało inne scenariusze. Czasem każdy na innym końcu świata obchodził je po swojemu. Czasem rodzinnie czasem ze znajomymi. Czasem każdy osobno.  Czasem wszyscy gnietliśmy się w małym mieszkaniu na kupie. Zawsze było czysto i pachnąco. Smacznie. I choćbym padała na twarz, po nieprzespanych przy dziecku nocach, czy po bardzo intensywnym czasie w pracy, było idealnie. Idealnie, krótko i pa. A i tak zawsze ktoś miał jakieś ale…. A to za dużo, a to za mało. I zawsze mocno, intensywnie i chwilowo.

Czasem każdy na innym końcu świata obchodził je po swojemu. Czasem rodzinnie czasem ze znajomymi. Czasem każdy osobno.  Czasem wszyscy gnietliśmy się w małym mieszkaniu na kupie. Zawsze było czysto i pachnąco. Smacznie.

Razem

Ideały się zmieniły. Priorytety się zmieniły. A może po prostu przyszła pora spełniać swoje marzenia? I choć nadal marzy mi się wielka rodzinna Wigilia. I choć może te kłótnie i pośpiech i harmider i ba nawet potłuczone szyby to coś wpisane w tradycje. I może to zwyczajnie wspomnienia. To marzy mi się spokój. Marzy mi się spokojny adwentowy czas. Czas spędzony razem. Razem z tymi z którymi chcemy a nie, że wypada bo warto, czy wypada bo rodzina. Czasem tylko dla tych z którymi chcemy. Czasem wyjątkowym. Czasem dla nas. I nie zawsze jak z obrazka. Choć obrazek nadal jest bardzo ważny. Ale jest tylko narzędziem. Pięknym, ładnie pachnącym tłem tego wszystkiego. Takim naszym. Moim. Będę malować go od nowa…

To marzy mi się spokój. Marzy mi się spokojny adwentowy czas. Czas spędzony razem. Razem z tymi z którymi chcemy a nie, że wypada bo warto, czy wypada bo rodzina.

3 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *