
Zupa miso na bank nie z misiów
Rok 2019 mieliśmy rozpocząć pyszną pożywną zupą z grzybami, serem i kurczakiem, którą nazywamy w domu zupą cioci Eweliny. To ona, moja przyjaciółka z dzieciństwa, po raz pierwszy podała mi ten przepis. To jedna z naszych ulubionych zup. Nie często ją gotuję, bo używa się do niej trochę „sztucznizny” ale i tego czasem w życiu trzeba.
Jednak nie rozpoczęliśmy tego roku tą zupą. Jakoś tak ani nie było ochoty na nią, ani nie zdarzyłam z zakupami a przede wszystkim przeglądając Instagram trafiłam na świetny przepis na małe pyszne pierożki (tu je znajdziecie), które idealnie pasowały mi do innej naszej ulubionej zupy. Do zupy miso. Czy jak kto woli zupy z misiów wg naszej córki.
Nie nie zupełnie nie jest to zupa z misiów. Zupa miso to taki trochę japoński rosół. Tak upraszczając z grubsza. Zupa miso to poemat na temat umami. To on sprawia, że jest tak lubiana i tak uzależniająca. Ale i równie kontrowersyjna. Spotkałam się z określeniem, że smakuje jak „ściera od podłogi”. Umami to piaty smak. Nośnikiem umami jest glutaminian sodu. Tak ten glutaminian sodu, który koduje się jako E-621 i uważa się za samo zło, bo jest go na potęgę w „pseudożywności”. Ale glutaminian sodu tak naprawdę jest zupełnie naturalnym składnikiem. Przykładowo pomidory zawierają go 0,14%, wołowina 0,1%, makrela 0,22%, parmezan 1,2%, zaś wodorosty kombu aż 2,2%. Kwas glutaminowy, którego solą jest glutaminian sodu, to aminokwas obecny w białkach – uwalnia się, gdy na białka działają enzymy lub temperatura. Dlatego jest go dużo w dojrzewającym serze, czy paście miso. Dlatego go tak lubimy. Ja to tam na bank jestem uzależniona.
Jak przygotować zupę miso?
Ale do rzeczy. Jak przygotować zupę?
Zupa miso powstaje z bulionu dashi i sfermentowanej pasty sojowej o takiej samej nazwie – miso. Pasta miso to pasta z sfermentowanej soi. Powstaje w wyniku długotrwałej fermentacji ziaren sojowych z dodatkiem ryżu lub jęczmienia i soli morskiej. Jest bardzo odżywcza, a żywe kultury bakterii wspomagają trawienie. Zawiera 13-20% białka, zestaw aminokwasów podobny do profilu białka występującego w mięsie. Dodaje ona smaku i pomaga zmniejszyć ilość tłuszczu i oleju, które stosuje się do doprawiania. Wytwarza w organizmie środowisko alkaliczne, wspierające układ odpornościowy. Leczniczo wykorzystywana jest również w dietoterapii niektórych chorób serca i nowotworów. Miso jest produktem „żywym”, dlatego należy je dodawać pod koniec gotowania, by zachować jego wartości odżywcze
Na zupę miso mam przynajmniej trzy sposoby. Szybki, szybszy i ultraszybki. Najlepszy jest oczywiście szybki. Polega na ugotowaniu pysznego wegetariańskiego wywaru dashi ( patrz grafika) i dodaniu dobrej jakości pasty miso. Nie mam jednej ulubionej pasty. Testuje różne. Jedną z past jakie znajdziecie w mojej lodówce to dashi miso. Pasta z soi, suszonego tuńczyka i glonów. Taka pasta, którą nawet można rozpuścić w wodzie i ma się gotowe danie. Pastę dodać można do makaronów i innych potraw kuchni dalekowschodniej ogólnie to nazwijmy. I oto mamy sposób na ultraszybkie miso.A sposób szybszy? Dashi instatnt i pasta miso. Ekspres prawda. Czy równie zdrowe co szybkie… sami oceńcie.

O czym należy pamiętać gotując miso?
Pierwsza i podstawowa sprawa. Nigdy pasty nie dodajemy do wrzącego wywaru. Pasta zawiera żywe kultury bakterii, na których nam oczywiście bardzo zależy więc dobrze by było ich nie ukatrupić.
My bardzo lubimy jeść miso na śniadanie. W sumie tak właśnie się je jada w Japonii. Choć oni tak jadają miso jak my pijemy herbatę w sumie. Ale zdarza mi się, że jak nie mam pomysłu na obiad lub przekąskę to robie ultraszybkie miso z jajem, glonami nori i czarnym sezamem. Do smaku polewam olejem sojowym. A nawet czasem po prostu piję z kubka.
Koniecznie spróbujcie! A może już gotujecie i macie swój magiczny sposób na miso? Bo jak to bywa ile gospodyń tyle wariacji potrawy. Dajcie znać. Niech #rokzupy zacznie się pysznie i zdrowo!




A jeżeli chcesz wiedzieć jak wygląda mój #rokzupy i #rokprzemian zapraszam Cie do zapisania się do listy mailingowej. Nie będę Cię męczyć niepotrzebnymi mailami. Słowo rycerza… znaczy harcerza a nie zuchem tylko byłam ;-p
2 komentarze
Marta Mikulska
O mamo jaka pychotka! Tyle że ja nie umiem gotować 😂😂
Bookendorfina Izabela Pycio
Przepis chętnie wykorzystam, takiej zupy jeszcze nie gotowałam, to będzie pierwszy raz. 🙂