Czego nauczyło mnie bycie mamą
– Mamusiu mój pokoik będzie różowy dobrze?
– Jesteś pewna, że chcesz żeby były różowy? Wiesz, jak działa na tatę różowy kolor.
– Usypiająco.
– No właśnie! Poza tym jesteś już dużą dziewczynką, napewno chcesz mieć różowy pokój?
– Tak mamusiu! Bo ja jestem księżniczką a nie dużą dziewczynką.
No tak jest księżniczką. Jest też dużą dziewczynką. A w zasadzie małą w ciele dużej. Jest przede wszystkim najwspanialszym nauczycielem życia jaki mógł mi się trafić.
Ten blog powstał w sumie z chęci ucieczki. Ucieczki przed tym co mam. Przed tym z czym od prawie dziesięciu lat uczę się żyć. Ucieczki przed wyjątkową codziennością. Szukaniu odskoczni. Ratowaniu się przed wypaleniem i zmęczeniem. Pewnie teraz stwierdzisz: „no tak kolejna mamuśka znudzona swoją rolą – pieluchami, mlekiem, guganiem”. I może masz racje. Bo to trudne i męczące. Dodaj tylko do tego dziesięć takich lat i czterdzieści lub więcej kolejnych takich…
Bo bycie mamą niepełnosprawnego dziecka nie jest łatwe. Nie jest planowane. I w pewnym sensie nie jest przewidywalne. Wiem, że nie będę babcią. Wiem, że nie zatańczę na jej ślubie. Wiem, że będę miała całe życie tę księżniczkę z różowego pokoju. Nie wiem tylko, która z nas będzie dłużej na tym świecie.
Przez te dziesięć lat nauczyłam się wiele. O życiu. O przyjaźni. O miłości. I tak naprawdę bycie mamą tej wyjątkowej dziewczynki to wyjątkowa przygoda, która każdego dnia pokazuje coś nowego. I choć przyszedł taki czas gdzie bardzo ale to bardzo nie chciałam już być tylko ” mamą L.” to teraz wiem, że tak się nie da. Cały sukces w tym by być i jej mamą i kobietą i żoną a może i wejść w inne role. Cały sukces w tym by być. Tu i teraz. Sobą. O tak zwyczajnie. Agnieszką.
I choć przychodzą dni, że bardzo tęsknię za pracą w szpitalu. Albo takie, kiedy chciałabym być zwyczajną mamą, która idzie na przedstawienie a nie wymienia rurki w ciele dziecka w środę popołudniu. I takie kiedy dobitnie uświadamiam sobie, że pod moim kamieniem często mieszkają inne robaczki i zmartwienia niż pod Twoim. I takie kiedy być może nie zawsze ja zrozumiem Ciebie a Ty mnie. I takie gdy chciałabym mieć prawo do nie bycia mamą niepełnosprawnego dziecka tylko zwyczajnie dziecka. Dziecka, które kiedyś będzie dorosłym. Dni kiedy marzy mi się kosmetyczka, spa i impreza do nocy. I spokój.
To tak naprawdę całej mnie nie było by bez niej. To ona gdzieś tam mnie nauczyła tych najważniejszych rzeczy. Nauczyła mnie bycia mną. Otworzyła mi oczy. Pokazała wiele.
Nauczyła mnie cieszyć się z tych najmniejszych rzeczy. Nauczyła mnie cieszyć tym, że znów jest ranek i że jesteśmy i oddychamy. Kolejny dzień mamy szanse na piękne wspomnienia. Że te wspomnienia możemy sami sobie napisać i wykreować. Że najbardziej liczy się to co tu i teraz. Że jest wystarczająco dużo czasu by kochać, tęsknić i czekać. Że bezinteresowna miłość istnieje. Że można bezgranicznie ufać. Że trzeba dbać o siebie i o innych. Że można być kim tylko się chce. Że ograniczenia są tylko w naszych głowach. Że najpiękniej jest po prostu być! Tu i teraz. Oddychać. Smakować. Żyć!
I choć czasem już dalej nie mogę i rzuciłabym zaklęciem i zmieniła wszytko to wiem, że to życie które mam jest najwspanialsze. Bo jestem, oddycham i smakuję wyjątkowego. I jest mi o wiele łatwiej szukać harmonii gdy mam nauczyciela, który pokazuje mi te drobne kroki o których tak łatwo zapominałam kiedyś. I nad którymi pracuje każdego dnia.
2 komentarze
Charakterna
Kochana moja, koniecznie kiedyś musimy się spotkać i koniecznie muszę Cię uściskać <3 Jesteś przewyjątkowa 🙂
Agnieszka
Niech no tylko to słońce nam ławki na cytadeli wygrzeje 😉