Moje życie skończy się szybciej niż myślę
I śmiem twierdzić, że Twoje też.
Moje życie jest dość zwyczajne. Czasem wydaje mi się, że wręcz nudne. Choć są tacy, co twierdzą, że jest trudne, wspaniałe i nadzwyczajne. Dla mnie jest zwykłe. Jest wspaniałe. Moje. Jestem zadowolona z większości rzeczy, które robię. Żałuję paru, które zrobiłam, jak każdy. Nie zastanawiam się nad samobójstwem ani eutanazją (no czasami o eutanazji myślę, ale to akurat temat na inny czas). Nie prowadzę życia na krawędzi. Nie jeżdżę motocyklem, nie skacze na główkę. A jednak moje życie skończy się znacznie wcześniej, niż jestem tego świadoma. Twoje też. Bo szybkość życia maleje wraz z dojrzewaniem.
Czas
Zgodnie z ogólną teorią względności Einsteina* czas jest elastyczny i względny. Powszechnie mierzymy dni, tygodnie, lata odnosząc się do ruchu planet, gwiazd i innych obiektów w kosmosie. Ale w sumie dla mnie dzień to dzień, rok to rok a godzina spóźnienia jest i tak godziną spóźnienia. Tak samo daty na nagrobku. Być może będzie tam widniało, że przeżyłam 60, 70 czy nawet 110 lat. Ale tak naprawdę, ten czas, który przeżyje, jest całkowicie względny, wypaczony i zupełnie daleki od tego, co mi się wydaje.
Prędkość
Przez pierwsze osiemnaście lat moje życie zgubiło się w poszukiwaniu siebie, dowiadywaniu się czegoś o tym, kim jestem, i próbując przetrwać dojrzewanie, młodzieńcze przyjaźnie, miłostki i system szkolnictwa. Potem studia, dyplom, praca, dom, rodzina, kariera.
Na studiach mogłam żyć bez limitu. Zajęcia, praktyki, imprezy, sport, seriale do 4 nad ranem, spotkania z przyjaciółmi, setki kilometrów w ciągu jednego weekendu. Dzień miał z 17 – 18 a czasem i 24 godziny. Tydzień miał 6,5 dnia czasu, który mogłam w pełni wykorzystać. Czas, kiedy byłam w pełni skupiona, wydajna. To prawie 100 godzin każdego tygodnia. Ale po jakichś 20 latach od tego czasu widzę znaczny spadek czasu do życia w ciągu dnia. Potrzebuję już więcej czasu na odpoczynek, sen. Mogę robić mniej rzeczy.
Prędkość życia maleje wraz z dojrzewaniem i starzeniem się.
Mam mniej godzin każdego dnia, godzina traci minuty, a minuta sekundy, gdy ja staję się mniej wydajna i bardziej podatna na stres. Gdy jestem ścigana przez nierealistyczne oczekiwania i presję otoczenia.
Dziś mam pewnie z 10 godzin energii przez pewnie 6 a może już nawet 5 dni w tygodniu. A co najgorsze wiem, że jakby narysować wykres, tempo spadku będzie przerażające.
Dlatego rób to, co chcesz, kochaj tego, kogo kochać chcesz, żyj, działaj, bo jutro będzie znacznie krótsze niż dzisiaj a co dopiero za miesiąc. Wykorzystuj każdą chwilę, bo jutro nie będzie już tyle czasu. Marz i spełniaj swoje marzenia.
* i choć podobno zdawałam fizykę na maturze, i przez całe liceum zgłębiałam jej zawiłości nie pytaj się mnie o dokładniejsze tłumaczenie tych Einsteinowskich teorii, proszę!
You must be logged in to post a comment.