*,  holistyczne,  o życiu,  pielęgniarstwo holistyczne

Jak nie zostać bioterrorystą?

Jesteśmy jedną wielka globalną wioską. Dziś siedzę tutaj, w samym sercu wielkopolski, a jutro mogę już być na drugim końcu świata, jeśli tylko tego mocno zapragnę. Z taka samą łatwością możesz zrobić to Ty. A przy okazji możesz zostać bioterrorystą.

Tak wiem, brzmi może strasznie i być może pomyślisz, że przesadzam, ale takie są fakty. Takie, jak mamy teraz możliwości przemieszczania się nie mieliśmy nigdy. Myślisz, że nasze babki albo prababki marzyły o oglądaniu zachodu słońca na Bali?

My mamy możliwość. Nie zawsze sposobność, ale możliwości są. I to najprostszy sposób, by wywołać pandemie. Ale tak jak napisałam w poprzednim tekście – tylko spokój może nasz uratować. Spokój i 50tka wódki. Czemu ja ciągle o tej wódce, jak ona tak niezdrowa? Bo czasem się przydaje. Choćby patrząc na głośnego w tej chwili koronawirusa. Jest to wirus osłonkowy więc najprostszym sposobem zapobiegania zakażeniu będzie to takie zwykłe, niedoceniane mycie rąk. Mycie rąk wodą z mydłem lub odkażenie preparatami na bazie właśnie alkoholu. Bo alkohol dobrze dezynfekuje. A dwa stosowany jest również do utrwalania leczniczych właściwości ziół. A one też całkiem nieźle mogą pomagać walczyć z różnymi choróbskami.

Najważniejsze, o czym, musimy pamiętać

Przestrzeganie podstawowych zasad higieny, zawsze było i będzie najlepszym, najprostszym i najtańszym sposobem zapobiegania chorobom. I tu nieważne czy to koronawirus dziesiątkujący ludzi w Chinach i ziejący nam tuż za uchem, ale każdy inny. Bo czasem małe epidemie lokalne czy nawet ogniska chorobowe bywają trudne do opanowania i mogą dawać w wymiarze jednostki czasem druzgocące skutki. Bo to, czy pójdziesz do pracy z grypą, czy inną chorobą wirusową, czy bakteryjną, może kogoś kosztować nawet życie. Czasem twoje, a czasem zupełnie obcej osoby, na którą nigdy nie zwrócisz uwagi. Bo na przykład, jedziesz z takim wielkim gilem pod nosem do pracy komunikacją miejską. I tą samą komunikacją może jechać matka z dzieckiem niepełnosprawnym. Nawet to dziecko może mieć całkiem dobrze zadbany układ odpornościowy, ale jest np. głęboko niesprawne. Może nie radzić sobie z odkrztuszaniem wydzieliny czy zwykłym wysmarkaniem nosa. Dla niego ta zwykła grypa może się skończyć zapaleniem płuc, niewydolnością oddechową, sepsą, wstrząsem septycznym a nawet w w wyniku wszelkich powikłań śmiercią. To nie musi być obce dziecko. To może być babcia, dziadek (nie da się ukryć, że wraz z wiekiem i odporność, i śprawność kuleje w wiekszości przypadków). To może być niemowlę. I nie mów mi, że po co oni jeżdżą tą komunikacją – a po co ona jest? To Ty jesteś chory. To ty jesteś źródłem zakażenia dla innych. Tak wiem, powiesz, nie mam wyboru. Wybór zawsze jakiś jest. Wierz mi, rozwiązań są dziesiątki. Ale nie o tym teraz pora pisać. Proszę, jak jesteś chory, zostań w domu. Zadbaj o siebie i o innych.

No waśnie o siebie. Bo o tym równie często zapominamy. Idziemy do pracy, bo co? Bo szef się będzie dąsał, że wziąłeś zwolnienie czy urlop. Bo to czy tamto będzie niewykonane. No i? Jak jest małym dzieckiem to niech się dąsa. Ty z 40-to stopniową gorączką raczej za dużo mu się nie przydasz. A i zarazisz innych i nie tylko Twoje zadania nie będą wykonane. A jak zarazisz szefa?! Ja też tak kiedyś robiłam. Nie dość, że było to mega nieodpowiedzialne – bo pacjenci – ale skońćzyłam z zapaleniem mięśnia sercowego, a skutki odczuwam do dziś. Bądź mądrzejsza!

No i jeszcze dzieci. No przecież 3/4 w przedszkolach to alergicy na paracetamolu i ibuprofenie („ten katar to alergiczny przecież”). Tak wiem musisz iść do pracy. Tylko czy wiesz, że przechodzona grypa może skończyć się na przykład infekcją serca albo układu nerwowego (o ciężkiej sepsie czy wstrząsie septycznym nie wspominając). No i te inne dzieci. Też tam są. I Panie. Tak wiem praca.

Zresztą, już o tym pisałam nie raz, o tutaj na przykład.

W czasie gdy naturalnie jest większy wzrost zachorowań na choroby wirusowe, staramy się jednak omijać wielkie skupiska ludzi. Nie, że siedzimy non stop w domu, zamknięci w 4 ścianach, ale wybieramy rozsądnie. A jak już to pamiętamy o podstawowych zasadach: myjemy ręce, jak kichamy czy kaszlemy to zakrywamy twarz i świadomie unikamy kontaktu z „podejrzanymi osobnikami”, którym oczy się świecą od rosnącej temperatury a z nosa leci nieznana wydzielina. W torebce mamy płyn do odkażania rąk.

źródło
A jak już nas dopadnie?

Jak już nas dopadnie to nadal potrzebny nam ten złoty środek, rozsądek i spokój. Bo mamy tyle możliwości. Wszytko zależy tylko i wyłącznie od naszej wiedzy, doświadczenia, organizmu, wiary, możliwości, spojrzenia na świat.

Powiem Ci jak to wyglada u mnie w domu.

Najważniejsza zasada to nic na siłę. Obserwacja to druga zasada. Rozsądek to trzecia. Jest i może łatwiej. Mam wiedzę, mam doświadczenie i odwagę (chociaż z tą czasem gorzej, bo mam jeszce emocje).

Kiedy czujemy, że coś nas zjada od środka – odpuszczamy. Dajemy organizmowi walczyć. Jak chcemy to śpimy, jak nie chemy, to nie jemy, pijemy ciepłe napoje, bierzemy gorące kąpiele, robimy okłady, robimy inhalacje, masujemy, jeżeli możemy (wysoka temperatura jest przeciwskazaniem do szeroko pojętych masaży). Wietrzymy, bo świeże powietrze jeszcze nikogo nie zabiło wbrew pozorom.

Jeżeli trzeba szukamy wsparcia. Wsparcia w medycynie tradycyjnej i akademickiej. Wspomagamy sie akupunkturą, ziołami a czasem syropem z apteki. I nie koniecznie pchamy się do przychodni z drobnym katarem, który jesteśmy w stanie sami pokonać. A tym bardziej na SOR (szpitalny oddział ratunkowy). Ale jeżeli trzeba – walczymy o miejsce w kolejce do lekarza. Obserwujemy. Czasem wystarczy syrop z cebuli i czosnku, duża dawka imbiru a czasem sterydy czy antybiotyk.

I wszystko z rozsądkiem. Bo nasze organizmy to wspaniale fabryki, które jak się im pozwoli, a co ważne zadba zawczasu (odporność i ogólny dobry stan zdrowia) są w stanie nas zadziwić. Ale trzeba o nie dbać. Jak ten szef, który nie chce, byś chorował. Szef, który ustala zasady. Wymaga. Uczy. Obserwuje. Dba. Dziękuje i nagradza. Bo nikt nie chce by na jego pokładzie leciał bioterrorysta… nawet jak staje się nim zupełnie przez przypadek.

Zdrówka! Dbaj o siebie… i innych!

11 komentarzy

  • irena omegard

    Ten artykuł powinien być przypięty na drzwiach każdej lodówki. Doceniajmy nasze zdrowie i zdrowie naszego otoczenia. Wszyscy z tego skorzystamy. Same plusy, a żadnych minusów.

  • Marta

    Ja też zawsze wychodziłam z założenia, że trzeba zadbać o siebie. Byłam chora, miałam gorączkę – nie szłam do pracy. Moja mama mnie za to wiecznie ochrzaniała, a ja tłumaczyłam -jak pójdę to zarażę wszystkich i kto wtedy kogo zastąpi? Podobnie jest z dziećmi, jak coś im zaczyna się rozwijać to wprowadzam domowe sposoby, obserwuję i wspomagam jak mogę. Dostanie się do lekarza graniczy z cudem, więc o wizytę robię wojnę wtedy, kiedy wiem, że sama nie dam rady.

  • Ania

    Mam jak zwykle mieszane uczucia, bo rozumiem o czym piszesz zarówno w kwestii roznoszenia zarazków, jak i możliwych powikłań, ale…. 6 lat pracowałam w korpo. Duży zakład ubezpieczeniowy. Teoretycznie powinni chcieć, żeby ludzie nie chorowali. No właśnie, teoretycznie… Spora część pracowników była zatrudniona na umowę zlecenie. Było im to na rękę, bo część rozwijała swoje biznesy i nie mogła poświęcić 8 godzin dziennie na etat. Kolejna część to samotne matki, które ceniły to, że mogą się dogadać w sprawie godzin i zająć się dzieckiem w godzinach, w których nie ma go z kim zostawić. Poza tym jeszcze studenci, ludzie, którzy z jakichś powodów potrzebowali dodatkowego zarobku. Te osoby przychodziły chore. Dlaczego? Bo jedno, że pracowały na akord, a drugie, że część z nich była świadkami tego, jak dziewczyna musiała się natychmiast wyleczyć z zapalenia płuc, bo dostała telefon z pytaniem czy w końcu przyjdzie do pracy, czy mają jej wypisać aneks kończący umowę. I teraz możesz mi pisać „to niech idą na umowę o pracę!”… Nie każdy może. Zmienić zakład? Bardzo mało zakładów szanuje faktyczne założenia umowy zlecenie. Zatem jak pisałam, mam mieszane uczucia, bo gdybym była samotną matką, która wie, że ryzykuje własne i cudze zdrowie, a z drugiej strony ryzykuje, czy będzie miała za co nakarmić swoje dziecko, to sama nie wiem co bym zrobiła…

    • Agnieszka

      Dziękuję Ci za ten komentarz. Czekałam w sumie na niego. Bo gdy pisałam ten tekst, myślałam o tym. Rozważałam takie sytuacje. Ba przypominałam sobie takie chwile. Jak pisałam – sama tak robiłam, gdzie w przypadku mojego zawodu to głupota do kwadratu. Głupota moja ale i moich przełożonych. Nie ma pielęgniarek. Nie ma rąk do pracy, musisz przyjść. Tak tylko, że jak skończyło się zapaleniem mięśnia sercowego to ja sama musiałam sobie radzić a dwa nie było mnie dużo dłużej niż jakbym te pare dni z grypa przeleżała. I tak rozumiem też te argumenty o utracie pracy. Nie raz słyszałam, nie tylko ja. Ale już teraz wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Da się. Czasami może nam się wydawać że nie ma, że to koniec świata. Zawsze jakaś jest. Trzeba szukać rozwiązań. Dużo jeszcze musi się zmienić w naszej mentalności, zarówno pracowników jak i pracodawców. Dlatego trzeba o tym mówić. Przypominać. A moja rolą jest pielęgnować. Dlatego tak o to apeluje! Zdrowia!!

      • Gabinet Holistic

        Dokładnie. Są różne sytuacje, które trzeba rozpatrywać indywidualnie, ale chodzi ogólnie o zmianę mentalności, bo póki co mentalność jest jaka jest. Męczeństwo i pracoholizm są gloryfikowane, a zdrowy rozsądek i równowaga już niestety nie.
        Swoją drogą nie chciałabym, żeby zajmowała się mną chora pielęgniarka podczas mojego pobytu w szpitalu 😉

  • Gabinet Holistic

    Podpisuję się pod tym co napisałaś!
    Odkąd pamiętam toczyłam bój ze wszystkimi chorymi współpracownikami tudzież z szefową, która ma zupełnie odmienne poglądy na zdrowie. Strasznie mnie wkurza, że wszyscy namiętnie uprawiają bioterroryzm i jednocześnie są z siebie niezmiernie dumni – jacy to dzielni, jacy odpowiedzialni, że chodzą do pracy pomimo choroby. Otóż nie. Dla mnie to głupota i narażanie innych. Ja się temu stanowczo sprzeciwiam.

Discover more from Holistyczne.pl

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading